Moździerze i AWD oraz 50 żołnierzy "cyfrowej brygady" do 5 września będą w Nowej Dębie przechodzić pierwszą poważną próbę ogniową pierwszego w Siłach Zbrojnych RP Kompanijnego Modułu Ogniowego, uzbrojonego w ten system artyleryjski.
Do dyspozycji uczestniczących w szkoleniu żołnierzy postawiono 300 odłamkowo-burzących pocisków moździerzowych kal. 120 mm i bliżej niezdefiniowaną ilością granatów dymnych oraz amunicji do broni maszynowej, stanowiącej uzbrojenie pomocnicze Raków. Scenariusz ćwiczeń zakłada nie tylko, realizowane w różnych wariantach, zadania ogniowe pododdziału.
Są wśród nich strzelania ogniem bezpośrednim do celów na dystansie 500-3000 metrów, a także strzelania klasycznym moździerzowym ogniem pośrednim do celów odległych o 6-8 kilometrów. Program zakłada ponadto wykonywanie przez ugrupowanie manewrów taktycznych całego KMO.
Czytaj więcej: Amunicyjno-artyleryjska karuzela w Sejmie. Prace nad pociskami dla Raka, Kraba, Leopardów…
Ćwiczenia, po raz pierwszy prowadzone z użyciem amunicji bojowej i w warunkach zbliżonych do realiów pola walki, odbywają się "pod nadzorem specjalistów wyznaczonych przez producentów sprzętu i amunicji". Pierwszym z nich jest HSW SA, drugim – nowodębskie Zakłady Metalowe DEZAMET SA.
Dodatkową – oprócz poznania zachowania sprzętu w warunkach zbliżonych do bojowych oraz zgrywania załóg tworzących pododdział – "wartością dodaną" ćwiczeń będzie, niezależnie od korzyści dla samych żołnierzy stanowiących obsługi moździerzy oraz AWD, pozyskanie ważnych danych, które mogą być urealnione tylko w trakcie badań eksploatacyjno-wojskowych.
Będą one, jak się zakłada, pomocne w wypracowaniu norm, jakie będą obowiązywać w przypadku tego, rodzajowo nowego w Siłach Zbrojnych RP, sprzętu bojowego, instrukcji strzelań i powiązanych z nimi regulaminów, zaleceń i przepisów. Według nich szkolić się będą żołnierze w kolejnych jednostkach, które otrzymają to uzbrojenie. W 2017 r. HSW SA ma opuścić sprzęt dla drugiego z ośmiu zamówionych KMO.
Pozyskiwanie i opracowywanie danych z procesu szkolenia ogniowego ma duże znaczenie dla osiągnięcia przez jednostki wsparcia gotowości bojowej, wymagającej wykorzystania pełnego dostępnego obecnie potencjału moździerza M120K, związanego z jego wyposażeniem i możliwościami techniczno-taktycznymi.
Te zaś kształtują m.in. dzienno-nocne przyrządy celownicze, pracujące z wykorzystaniem kamery termowizyjnej i dalmierza laserowego, wojskowy system nawigacji GPS z hodometrem, cyfrowe systemy kierowania ogniem z automatycznym torem wymiany informacji pomiędzy poszczególnymi załogami i AWD, oraz możliwość przyjmowania danych o celach bezpośrednio z bezpilotowych środków rozpoznania, dotykowe pulpity.
Komfort oraz bezpieczeństwo 4-osobowej załogi zapewniają nie tylko opancerzenie, ale też systemy filtrowentylacji i klimatyzacji, zwiększające efektywność pracy bojowej oraz bezpieczeństwo w przypadku działania np. w terenie skażonym. Rak ma również możliwość pracy w systemie bezzałogowym, zdalnie sterowany z zewnętrznego pulpitu.
Możliwości bojowe Raka wzrosną niebawem za sprawą nowej, projektowanej specjalnie dla niego i wykorzystującej w lepszym stopniu balistykę wewnętrzną działa, amunicji o zasięgu wydłużonym do 10-12 km (trwają jej badania). Do wykonywania bieżących, ujętych w programie ćwiczeń, zadań ogniowych przewidziano, oczywiście, jedyną znajdującą się obecnie w dyspozycji wojska amunicję, będącą efektem modyfikacji – znajdujących się w dużej liczbie w magazynach wojskowych – klasycznych granatów moździerzowych OF843B.
Taki sposób wykorzystania zapasów praktycznie niesprzedawalnej amunicji o kończących się okresach składowania i przechowywania jest logiczny i tani. Uwalnia on budżet państwa od kosztów utylizacji zapasów granatów OF843B o rodowodzie konstrukcyjnym sięgającym okresu II wojny światowej. Amunicja ta wystarczy do osiągnięcia zakładanych celów szkoleniowych, co uzasadnia ponoszenie kosztów związanych z jej seryjną modyfikacją.
Czytaj też: Kownacki o zmianach w zbrojeniówce. "Racjonalizowanie polityki cenowej"
Według żołnierzy, którzy od kilku tygodni zapoznają się z nowym rodzajowo sprzętem w SZ RP (nigdy dotychczas nie miały one do dyspozycji samobieżnego moździerza, w dodatku – z automatem ładowania i tak zaawansowanymi systemami kierowania ogniem i celowania), od będących w ich dyspozycji dotychczas moździerzy holowanych klasy M120 czy Sani, Raka dzieli kilka generacji.
Po żołnierzach z Międzyrzecza przekonają się o tym artylerzyści z brygad zmechanizowanych w Szczecinie (12 BZ) i w Rzeszowie (21 BSP), do których trafią kolejne KMO. Na razie nie ujawniono, które jednostki otrzymają kolejne KMO. Program dostaw powinien zostać zrealizowany do końca 2019 r.
Wprowadzenie tego systemu uzbrojenia do Sił Zbrojnych RP ponownie ożywiło zainteresowanie potencjalnych zagranicznych nabywców. W HSW SA już kilka lat temu dowiedziono, że producent moździerza może bez większego problemu zaimplementować autonomiczny system wieżowy na praktycznie dowolnym wskazanym nośniku – zarówno kołowym, jak i gąsienicowym. Zakontraktowane przez polską armię – za blisko miliard złotych – w kwietniu 2016 r. Raki w liczbie 64 moździerzy plus 32 AWD, mające stanowić wyposażenie ośmiu KMO, oparte są na KTO Rosomak.
HSW opracowała też wariant Raka M120G na lekkim podwoziu gąsienicowym własnej konstrukcji, a także dokonała zabudowy systemu wieżowego na podwoziu niemieckiego BWP Marder. Analizowane są także inne, możliwe do zastosowania na zamówienie klienta, rozwiązania, takie jak np. zabudowa systemu wieżowego na KTO Piranha, BTR-4 oraz nowej platformie przygotowywanej dla przyszłego BWP polskiej armii w ramach programu Borsuk.
W najbliższym czasie HSW SA oraz Inspektorat Uzbrojenia, jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, będą "dopinać" warunki na jakich kontrakt z kwietnia 2016 r., dotyczący dostaw środka ogniowego i wozu dowodzenia, zostanie rozszerzony o pozostałe komponenty KMO, które badania kwalifikacyjne kończyły później niż Rak i AWD. Są nimi Artyleryjski Wóz Amunicyjny AWA, Artyleryjski Wóz Remontów Uzbrojenia AWRU i Artyleryjski Wóz Rozpoznania AWR. W tej ostatniej roli – co zostało już postanowione przez przyszłego użytkownika – występować będzie KTO Rosomak, a nie, jak początkowo zakładano, AMZ Żubr, którego parametry trakcyjne wojsko uznała za niesatysfakcjonujące.
Takie rozwiązanie oznaczać będzie nie tylko lepsze charakterystyki w terenie i bardziej komfortowe warunki pracy załogi w przestronniejszym wnętrzu Rosomaka, ale też ważny z punktu widzenia logistyki element unifikacji sprzętu w obrębie całego KMO, w którym będą występować tylko dwie rodziny nośników: Rosomak (środek ogniowy, AWD i AWR) i Jelcz (AWA, AWRU).
Jerzy Reszczyński