Reklama

Strona główna

MSPO 2016: Gąsienicowa odsłona Raka

Fot. R. Surdacki
Fot. R. Surdacki

Podczas targów MSPO demonstrowany jest moździerz samobieżny Rak na platformie gąsienicowej, zbudowany przez Hutę Stalowa Wola. Pojazd oparty jest na Lekkim Podwoziu Gąsienicowym, powstałym w HSW. Docelowo Raki na podwoziu gąsienicowym mogłyby zostać wprowadzone do brygad ciężkich, których podstawowym uzbrojeniem są czołgi czy BWP – pisze Jerzy Reszczyński.

Czytaj też: Serwis Specjalny Defence24 MSPO 2016 - wiadomości i analizy z Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach.

Warto przypomnieć, że moździerz Rak został, jeszcze na początku prac rozwojowych, oparty na podwoziu gąsienicowym – z konieczności, nie z wyboru. Odbyło się to jeszcze przed integracją moździerza z KTO Rosomak. Teraz, kiedy wariant kołowy wszedł już do produkcji seryjnej, producent tego systemu, Huta Stalowa Wola SA, przypomina o tym, że ma do dyspozycji, i jest gotowa wdrożyć do produkcji w dowolnym momencie, drugi wariant raka.

O ile – takie są przynajmniej obecne założenia – kołowy wariant moździerza dedykowany jest do batalionów w brygadach wykorzystujących KTO Rosomak, w których będzie występował jako wyposażenie kompanii wsparcia, o tyle wariant gąsienicowy jest przewidziany jako środek wsparcia ogniowego ugrupowań jednostek ciężkich. Za taką logiką przemawiają przede wszystkim charakterystyki trakcyjne samego nośnika. Rak na kołach jest zdolny do przemieszczania się w terenie, w którym operować będą jednostki wyposażone w Rosomaki, w trakcie przerzutu jest w stanie poruszać się po drogach utwardzonych z prędkością dostosowaną do prędkości przemieszczania się transporterów w piechotą, którą Raki mają wspierać. Bardzo ważne są również aspekty logistyczne, związane z zamiennością większości części i podzespołów transporterów opancerzonych i towarzyszących im kompanii wsparcia na identycznych nośnikach.

Z kolei Rak gąsienicowy swoimi charakterystykami w terenie odpowiada w zasadzie formacjom ciężkim, o wyższych możliwościach pokonywania przeszkód terenowych, ale i np. o niższych wymaganych prędkościach maksymalnych w operacjach przegrupowania czy zmiany pozycji formacji. Naturalnie, taktyka operacyjnego użycia każdego z tych wariantów może być różna w różnych armiach, które wypracowują niejednokrotnie odmienne, uzależnione np. od uwarunkowań terenowych potencjalnych teatrów działań, zasady wykorzystywania tych samych środków walki.

Charakterystyki i możliwości bojowe obydwu wariantów są w praktyce identyczne, i „odpowiada” za to autonomiczny system wieżowy z identycznym wyposażeniem związanym z wykonywaniem operacji ogniowych. Składa się na nie m.in. komputer balistyczny z SKO, układ automatycznego naprowadzania działa na cel, systemy łączności zewnętrznej i wewnętrznej, dzienno-nocny system obserwacji dookrężnej, system ostrzegania o opromieniowaniu wiązką laserową, wyrzutnie granatów dymnych kal 81 mm do samoobrony, celownik optoelektroniczny do strzelania na wprost z dalmierzem laserowym z zasięgiem do 10 km, system nawigacji satelitarno-bezwładnościowej, hodometr, uzbrojenie pomocnicze w postaci UKM 2000D z celownikiem Bazalt lub inne wskazane przez odbiorcę.

Taka zasada budowania systemów uzbrojenia artyleryjskiego została w HSW opracowana w pierwszych latach XXI wieku, kiedy zaczęto prace koncepcyjne nad systemem samobieżnego moździerza automatycznego. Był on odpowiedzią polskiego przemysłu zbrojeniowego na zainteresowanie się polskiego MON ofertą firmy Patria, poszukującej nabywców swoich systemów AMOS i Nemo (2- i 1-lufowe moździerze samobieżne na nośniku kołowym wywodzących się w transportera opancerzonego Patria AMV 8x8, który stał się protoplastą polskiego Rosomaka).

Rak był trzecim systemem artyleryjskim, powstającym w „nowożytnej epoce” HSW – po produkowanych seryjnie wyrzutni rakietowej WR-40 Langusta i armatohaubicy Krab. W przypadku systemu artylerii rakietowej można było mówić o bardzo zaawansowanej modernizacji samego środka ogniowego oraz opracowaniu dla niego nowoczesnych systemów kierowania ogniem, łączności i dowodzenia oraz nowoczesnego nośnika, zapewniającego załodze wyrzutni znacznie wyższy poziom bezpieczeństwa oraz lepszą ergonomię. HSW dostarczyła polskiej armii 75 wyrzutni WR-40 na wyposażenie jednostek bojowych oraz kilka dla celów szkoleniowych.

W przypadku – „rodzącego się w bólach” z różnych powodów – Kraba z kolei mieliśmy do czynienia z rozwiązaniem licencyjnym, w obrębie którego można było pozwolić sobie na bardzo niewiele. A i to, na co sobie pozwolono (opracowanie polskiego podwozia do licencyjnego systemu wieżowego), okazało się problemem zagrażającym dalszym pracom nad programem. Na długie lata program znalazł się w kłopotach, które przecięło dopiero zakupienie w grudniu 2014 r. licencji na koreańskie podwozie. Pierwszy Krab z tym podwoziem oficjalnie ujrzał światło dzienne na MSPO 2015, a w kwietniu dwa seryjne działa na tym nośniku oficjalnie przekazano odbiorcy. W sierpniu 2016 r. w HSW zmontowanych zostało kolejnych sześć Krabów w tym wariancie, i wiele wskazuje, że program seryjnej produkcji dział dla pierwszego 24-lufowego będzie mógł być realizowany bez przeszkód.

Kiedy natomiast projektowano Raka, zdecydowano się na opracowanie autonomicznego systemu wieżowego, który może być osadzony na dowolnej, wskazanej przez odbiorcę podstawie. Od niej zaś w zasadzie wymagano tylko odpowiedniej nośności oraz odpowiedniej ilości miejsca w korpusie nośnika, aby mogła się w nim zmieścić koszowa część wieży.

Od samego początku prac nad systemem wieżowym zakładano, że będzie on mógł być także osadzony na stanowiskach stacjonarnych, jako element np. fortyfikacji. Już po kilku latach prac nad projektem postanowiono podjąć prace także nad stabilizowaną platformą, pozwalającą posadowić system wieżowy na jednostkach pływających. Prace te podjęto z myślą o klientach z tych państw, w których rzeki pełnią strategicznie istotną rolę arterii transportowo-komunikacyjnych, jak to ma miejsce m.in. w określonych krajach południowo-wschodniej Azji. Kontrola nad rzekami oraz przylegającymi do nich terenami ma duże znaczenie dla bezpieczeństwa.

Uniwersalność przyjętych założeń – poza oczywistymi zaletami i długookresowymi korzyściami, takimi jak możliwość szybkiego tworzenia licznych mutacji moździerza – musiała pociągać za sobą także pewne koszty. Jednym z nich stała się mocno rozbudowana architektura samej wieży. Podstawowym tego powodem była potrzeba wygospodarowania wewnątrz wieży przestrzeni dla pełnego automatu ładowania, mieszczącego 20 pocisków, a także wszelkiego wyposażenia związanego z funkcjonowaniem systemów celowniczych, łączności itp. Przez to wieża Raka ma relatywnie dość obszerne wymiary, choć wysokość moździerza w wariancie kołowym i gąsienicowym znacznie się od siebie różnią. Wyżej usytuowany środek ciężkości również może być źródłem pewnych ograniczeń, dotyczących np. jazdy po pochyłościach o silnym bocznych nachyleniu. Z punktu widzenia zdolności widoczność sylwetki moździerza dla przeciwnika ma jednak ograniczone znaczenie, jako że ten typ uzbrojenia z zasady nie jest przewidziany do działania na linii bezpośredniej styczności wojsk.

Pierwsze próby na poligonie artyleryjskim Rak odbywał na stacjonarnym stanowisku badawczym, ale stało się oczywistością, że jeśli szybko nie zostanie posadowiony na jakimkolwiek nośniku, cały program znajdzie się w ślepym zaułku. Dostęp do podwozia, o którym wiedziano już, że będzie w stanie spełnić wymagania konstrukcyjne (czego dowodem był np. moździerz Nemo o tym samym kalibrze 120 mm), był jednak z różnych względów na początku utrudniony.

W HSW SA zdecydowano w tej sytuacji sięgnąć po jedyne możliwe do szybkiej adaptacji, i jedyne dostępne, udane podwozie samobieżnej haubicy 2S1 Goździk, produkowanej w HSW w długich seriach w latach 80. i 90., i będącej na uzbrojeniu polskiej armii w liczbie ponad 500 egzemplarzy. Adaptacja podwozia przebiegła sprawnie, i już na początku października 2009 r. oficjalnie zaprezentowano tak skonfigurowanego Raka na strzelnicy artyleryjskiej Ośrodka Badań Dynamicznych WITU w Stalowej Woli. W tym samym czasie intensywnie pracowano nad nowym podwoziem, które zaprezentowano po raz pierwszy na MSPO 2009, ale było jeszcze zbyt wcześnie, aby zintegrować je z systemem wieżowym Raka.

Rak2
Fot. R. Surdacki

Z czasem, kiedy wyniki badań Raka zaczęły potwierdzać założenia konstruktorów ze Stalowej Woli, i kiedy państwo włączyło się w finansowanie kolejnych etapów rozwoju Raka (początkowo program ten prowadzony był na ryzyko i koszt Huty Stalowa Wola), udało się pokonać ograniczenia w dostępie do podwozia kołowego, mającego być nośnikiem Raka. Od 2010 r. badania moździerza prowadzono już w – obecnie docelowym – wariancie na nośniku pochodzącym od KTO Rosomak. Wówczas HSW skoncentrowała się na tej konstrukcji, a prace nad wariantem gąsienicowym zostały przyhamowane. Głównie z powodu braku zainteresowania polskiej armii szybkim zakupem takiego wariantu moździerza. MON wyraźnie dało do zrozumienia, iż w pierwszej kolejności przewiduje zakup kompanii wsparcia uzbrojonej w Raki w wariancie przystosowanym do potrzeb pododdziałów zmotoryzowanych, czyli w wariancie kołowym. Finałem tych deklaracji stało się podpisanie pod koniec kwietnia w HSW kontraktu na dostawę wyposażenia ośmiu kompanii wsparcia uzbrojonych w SMK120 (samobieżny moździerz kołowy 120 mm) lub M120K.

Nie oznacza to, że HSW zawiesiła prace nad wariantem gąsienicowym. Tymczasowe, służące do pierwszych badań i prób podwozie Goździka postanowiono zastąpić nowym Lekkim Podwoziem Gąsienicowym, konstrukcyjnie tylko w części spokrewnionym z 2S1 oraz wywodzącym się z tej samej rodziny MT-LB, także opracowanych w HSW, podwozi Opal II. To podwozie, które zaproponowała HSW jako nośnik pojazdów towarzyszących (wozów dowodzenia i wozów dowódczo-sztabowych) dla systemu artylerii lufowej 155 mm Regina, z sah Krab jako efektorem, nadawało się bardzo dobrze do roli nośnika nowego wariantu Raka.

Z podstawowej konstrukcji wywodzącej się ze wspomnianych podwozi pozostał w zasadzie jedynie kadłub z systemem jezdnym. Przestarzały układ napędowy z silnikiem JaMZ-238W o mocy 177 kW został zastąpiony przez powerpack z jednostką MTU 6V199 o mocy 260 kW, wanna kadłuba otrzymała dodatkowe dopancerzenie od wewnętrznej strony pancerza podstawowego. Producent deklaruje I poziom ochrony balistycznej wg STANAG 4569, bo takiego poziomu ochrony oczekiwał zamawiający. Wzmocnienie opancerzenia, a także zmiana położenia środka ciężkości (co jest związane z miejscem posadowienia systemu wieżowego) sprawiły, że pojazd utracił pływalność. Ale wymogu pływalności MON nie stawiał także w stosunku do wariantu kołowego.

Gąsienicowy Rak, mający wymiary poprzeczne nieomal identyczne jak Goździk (7,37 m długości i 2,87 m szerokości) rozwija prędkość maksymalną 60 km/godz. (wobec 80 km/godz. w przypadku wariantu kołowego Raka), a więc podobną jak Goździk. Może pokonywać 60-procentowe nachylenia i poruszać się z przechyłem bocznym na stokach o nachyleniu 30 proc. (wariant kołowy – 35 proc.), pokonuje brody o głębokości do 1,5 metra, przeszkody pionowe o wysokości 0,4 m (wariant kołowy – 0,5 m, a sh Goździk – 0,7 m), rowy o szerokości do 2,0 m (przy 2,1 m w przypadku wariantu kołowego oraz aż 3 m w przypadku Goździka). Minimalny zasięg operacyjny z jednego tankowania producent definiuje na 500 km.

Okazją do praktycznego przetestowania uniwersalności idei autonomicznego systemu wieżowego było posadowienie jej na podwoziu niemieckiego BWP Marder. Inicjatywa tego mariażu wyszła od partnera niemieckiego, mającego szansę na zagospodarowanie w ten sposób pewnej liczby podwozi wycofywanego w uzbrojenia BWP. Adaptacji i integracji podwozia Mardera z systemem wieżowym Raka dokonano w HSW SA w czasie kilkunastu dni, i taki wariant stalowowolskiego moździerza został zaprezentowany między innymi na MSPO w roku 2014. Nie udało się zakończyć tych prac podpisaniem kontraktów eksportowych – bo to z myślą o użytkownikach zagranicznych i w związku z zapotrzebowaniem partnera zewnętrznego, który poszukiwał takich zamówień był opracowywany pojazd.

Obecnie HSW posiada dwa egzemplarze moździerza Rak w wariancie gąsienicowym. Obydwa stanowią podstawę do prowadzenia dalszych badań i prac doskonalących konstrukcję, oraz są przedmiotem ofert kierowanych – na razie – do potencjalnych zagranicznych klientów. Polskie MON dotychczas sprawę ewentualnego zakontraktowania tego wariantu Raka odkładało na bliżej nieokreśloną przyszłość, choć nigdy nie wyrażano wobec tej oferty jednoznacznie negatywnego stanowiska. Temat miał powrócić na stół rozmów z MON pod koniec lub po zakończeniu dostaw wyposażenia ośmiu pierwszych kompanii wsparcia z moździerzami Rak w wariancie kołowym, co powinno nastąpić w roku 2019.

Niedawno zakładano, że do tej pory na tyle poważnie będą zaawansowane prace nad nowym pływającym BWP w ramach programu Borsuk, że z tego podwozia zostanie wyprowadzona linia konstrukcyjna zapewniająca jeszcze nowocześniejsze i jeszcze bardziej optymalne podwozie dla gąsienicowego wariantu Raka. Obecnie trudno jest określić, czy i jak kierunek ten będzie realizowany. Przedstawiciele Huty Stalowa Wola S.A. wskazują, że zapewniłoby to korzyści podobne, jak w przypadku kołowej odmiany moździerza, dedykowanej pododdziałom zmotoryzowanym, w których osiąga się unifikację techniczno-logistyczną w zakresie systemów jezdnych, czyli nośników moździerza oraz środka transportu i wsparcia żołnierzy – KTO Rosomak. W przypadku Borsuka, wspierającego działania brygad ciężkich, stanowiący jego wsparcie moździerz Rak mógłby korzystać z tej samej, zunifikowanej platformy gąsienicowej. Decyzje w tym zakresie należą jednak do resortu obrony.

Jerzy Reszczyński

Czytaj też: Serwis Specjalny Defence24 MSPO 2016 - wiadomości i analizy z Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach.

Źródło:MSPO / MSPO Defence24
Reklama
Reklama

Komentarze