Liczne prezentacje śmigłowców na tegorocznym MSPO odbędą się w kontekście zmian, jakie zaszły, jeżeli chodzi o zakupy wiropłatów dla polskiej armii w ciągu ostatniego roku. Po zakończeniu niepowodzeniem rozmów w sprawie zakupu 50 maszyn Caracal resort obrony rozpoczął postępowania w celu zakupu wiropłatów specjalistycznych dla Wojsk Specjalnych i Marynarki Wojennej. Następnie, w ramach Strategicznego Przeglądu Obronnego jako priorytet uznano zakupy wiropłatów szturmowych w programie "Kruk" (ich liczba ma zostać znacznie zwiększona w stosunku do pierwotnych planów), a pozyskanie maszyn wielozadaniowych ma być rozłożone w czasie. Na razie w żadnym z programów nie podjęto kierunkowej decyzji.
Problem floty śmigłowców Wojska Polskiego ma jednak znacznie szerszy zakres, i wymaga kompleksowego podejścia. Realizowane obecnie przez MON procedury zakupu śmigłowców dla Marynarki Wojennej i Wojsk Specjalnych jedynie otwierają dyskusję na temat koncepcji floty śmigłowcowej Wojska Polskiego. Ważne jest, aby nie mówić o śmigłowcach wielozadaniowych czy uderzeniowych, ale raczej o programie śmigłowcowym Sił Zbrojnych RP jako całości.
Kluczowe pytania nie powinny zatem dotyczyć tego, co zastąpi Mi-17 czy Mi-24, lecz tego, czy istnieje potrzeba zastąpienia czy też podzielenia funkcji. Które ze zdolności Polska musi najpilniej uzyskać lub odzyskać? Kolejne, wynikające z poprzedniego, pytanie brzmi: jak zrobić to najefektywniej zarówno dla Sił Zbrojnych RP, jak i budżetu oraz gospodarki?
Opublikowanie przez MON jawnej części Strategicznego Przeglądu Obronnego i powiązane z nim informacje dotyczące kierunków rozwoju floty śmigłowcowej sił zbrojnych są niejasne. Z jednej strony podjęto wreszcie uzasadnioną decyzję o pozyskaniu śmigłowców uderzeniowych, które w tej roli zastąpią Mi-24, niedysponujące już od lat uzbrojeniem kierowanym.
Z drugiej jednak strony wiceminister Szatkowski w wypowiedziach medialnych odniósł się krytycznie do priorytetowego traktowania pozyskiwania śmigłowców wielozadaniowych. Cytowany przez PAP wiceszef MON stwierdził wprost, że „środki przerzutu dla jednego lekko uzbrojonego batalionu, kosztują miliardy", poddając w wątpliwość skuteczność przerzutu z użyciem śmigłowców w warunkach działania systemów przeciwlotniczych i lotnictwa przeciwnika.
Szatkowski wskazał alternatywę dla mobilnych sił kawalerii powietrznej: "zamiast tego postawimy na nasycenie terenu formacjami operacyjnymi działającymi przy wsparciu Obrony Terytorialnej". Rolę dla śmigłowców wielozadaniowych widzi – jak się zdaje – w formacji takiej jak 25. Brygada Kawalerii Powietrznej, traktowanej jako „specjalny odwód czy wojska ekspedycyjne”. To wzbudziło wśród części komentatorów wątpliwości, odnośnie traktowania wiropłatów w SPO.
Śmigłowiec na współczesnym polu walki
Aby zrozumieć rolę, jaką pełnią śmigłowce na współczesnym polu walki, potrzebne jest zarysowanie pewnych podstawowych zagadnień. Należy powiedzieć wprost – potrzeba pozyskania nowych śmigłowców uderzeniowych w miejsce szturmowych Mi-24 nie podlega dyskusji co najmniej od momentu wyczerpania przeznaczonych dla tych maszyn przeciwpancernych pocisków kierowanych. De facto od ponad dekady polskie Mi-24W nie dysponują żadnym uzbrojeniem zdolnym do zwalczania czołgów, a jedynie karabinami 12,7 mm i pociskami niekierowanymi. Mimo posiadanych możliwości nie podjęto też działań związanych np. z modernizacją awioniki i możliwością zastosowania pocisków kierowanych takich, jak choćby znajdujące się w arsenale Wojska Polskiego ppk Spike.
Czytaj więcej: AW101 – trójsilnikowy śmigłowiec do misji morskich
Ale śmigłowiec uderzeniowy to nie tylko platforma przenosząca uzbrojenie przeciwpancerne. Bardzo istotną rolą tych maszyn jest wykrywanie i identyfikacja celów dla innych środków rażenia, takich jak artyleria. To również rozpoznanie, eskorta i wsparcie ogniowe nie tylko innych śmigłowców, lecz także zgrupowań wojsk lądowych. Dlatego, co należy powiedzieć jasno, planowany zakup co najmniej 3 eskadr śmigłowców uderzeniowych to krok w dobrą stronę. Ale jedynie pierwszy krok.
Uzasadnione byłoby nie tylko odtworzenie poprzez zakup nowych maszyn obecnie istniejących zdolności eskadr należących do 1. Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych, lecz także – wzorem chociażby US Army – przydzielenie każdej brygadzie (lub co najmniej dywizji) samodzielnej eskadry śmigłowców uderzeniowych do bezpośredniego wsparcia działań.
Śmigłowce wielozadaniowe, czyli jakie?
Również jeśli chodzi o śmigłowce wielozadaniowe, de facto każdy związek taktyczny na poziomie dywizji powinien posiadać śmigłowce wielozadaniowe służące chociażby do zadań ratowniczych typu MEDEVAC, wsparcia czy rozpoznawczych. W tej ostatniej roli mogą one zostać zastąpione częściowo przez wysokie nasycenie bezzałogowcami, jednak nie całkowicie. Jest to dobrze widoczne szczególnie w misjach zagranicznych, gdzie pomimo powszechnego użycia bezzałogowców, w tym również uzbrojonych, zapotrzebowanie np. na lekkie śmigłowce rozpoznawczo-szturmowe jest duże.
Warto też powiedzieć krótko na temat, który szeroko został omówiony w jednym z wcześniejszych tekstów: śmigłowiec wielozadaniowy nie musi oznaczać maszyny służącej do wykonywania wszystkich misji. Maszyna wielozadaniowa może być różnie skonfigurowana: do zadań transportowych, MEDEVAC, C-SAR czy wsparcia pola walki. Nie może jednak pełnić kilku zadań jednocześnie.
Masa np. wsporników do montowania uzbrojenia, wyrzutni i broni lufowej oraz amunicji de facto niweluje możliwość transportu istotnych ilości żołnierzy czy ładunków. Nosze i sprzęt medyczny utrudniają lub uniemożliwiają realnie transport większej liczby żołnierzy itp. Oczywiście śmigłowiec taki można w czasie kilku-kilkunastu godzin rekonfigurować do innych zadań, ale realnie z wielu przyczyn uznaje się takie działanie za ostateczność.
Zarówno maszyny, jak i załogi, lepiej jest optymalizować pod kątem wybranej grupy zadań. Natomiast stosowanie jednej platformy ułatwia szkolenie i wsparcie eksploatacji oraz serwis. Znacznie też obniża koszty zakupu oraz obsługi technicznej. Łatwiej jest negocjować zakup 50 czy 70 śmigłowców w różnych wersjach i tworzyć zdolności do ich serwisowania niż eksploatować 3-4 odmienne typy.
To logika stojąca za znaczącym zakresem unifikacji maszyn, jak ma to np. miejsce z Mi-8 w Rosji czy UH-60 Black Hawk w US Army. Jednak próba zunifikowania wszystkich zadań w jednym typie może doprowadzić do sytuacji odwrotnej – jak miało to miejsce w Polsce z wyborem wspólnej platformy śmigłowcowej, jaką miał stać się H225M Caracal. Kumulacja sprzecznych często wymagań podnosi niepotrzebnie koszty, zamiast je obniżać. Nie jest to bynajmniej zarzut względem tej, a nie innej maszyny, ale logiki zakupu, która była już wielokrotnie krytykowana.
Czytaj więcej: Śmigłowcowa współpraca PGZ i Bell. Podpisano porozumienie
Z kolei unifikację o wiele lepiej i bardziej ekonomicznie uzyskuje się na poziomie kluczowych komponentów i zespołów, jak silniki czy awionika – które często są ujednolicone w zakresie jednego producenta lub w wymaganiach stawianych przez siły zbrojne. Na przykład śmigłowce amerykańskiej armii Black Hawk i Apache napędzane są takim samym silnikiem, stosowanym też np. w maszynach Viper i Venom piechoty morskiej. Wariantem tego silnika napędzane są też maszyny AW149 i projektowany obecnie następca szturmowego AW129 Mangusta oraz jeden z wariantów AW101 Merlin firmy Leonardo.
Śmigłowiec a strategia antydostępowa
Ważnym elementem SPO i zawartej w nim zmiany koncepcji roli śmigłowca na współczesnym polu walki zdaje się być tak zwana „strategia antydostępowa” i doświadczenia z początkowej fazy konfliktu w Donbasie. Ze względu na wysokie nasycenie środkami obrony powietrznej, w tym nowoczesnymi systemami, takimi jak Pancyr czy Tor, ukraińskie siły zbrojne utraciły w początkowej fazie istotną liczbę śmigłowców bojowych.
Wiele z nich zostało zniszczonych lub poważnie uszkodzonych, z czego cześć analityków wyciągnęła daleko idące wnioski. Otóż w konfrontacji z przeciwnikiem takim jak Rosja, a więc dysponującym szeroką gamą systemów przeciwlotniczych, czyli właśnie „antydostępowych” dla lotnictwa, śmigłowce bojowe, poza uderzeniowymi, mają być ich zdaniem nieskuteczne. Zależy to jednak od sposobu wykorzystania wiropłatów.
Czytaj więcej: Rezygnacja z Caracali szansą dla Kruka
Analiza doświadczeń z Donbasu, doprowadziła do zmiany taktyki znacznie poprawiającej sytuację. Piloci ukraińskich śmigłowców byli przyzwyczajeni do misji ONZ i innych działań w środowisku, w którym pułap zwiększa bezpieczeństwo. Podstawową metodą unikania trafienia w sytuacji, gdy przeciwnik nie dysponuje systemami OPL czy nawet wyrzutniami MANPADS, było pozostawanie na pułapie niedostępnym dla broni ręcznej.
Natomiast podstawową zaletą śmigłowca na współczesnym polu walki jest zdolność do operowania na minimalnej wysokości z wykorzystaniem rzeźby terenu i innych czynników, które w naturalny sposób ograniczają skuteczność środków antydostępowych przeciwnika. Lot na małej wysokości umożliwia operowanie poniżej tak zwanego „horyzontu radiolokacyjnego” radarów przeciwnika, ale też powoduje, że systemy OPL, w polu działania których znajdzie się maszyna, muszą w bardzo krótkim czasie ekspozycji celu dokonać jego identyfikacji, namierzenia i zniszczenia. Każdy system obrony powietrznej na małym pułapie posiada martwe strefy, które można wykorzystać.
Wynikają one np. z rzeźby terenu, która nawet w centralnej Polsce na terenie relatywnie płaskim umożliwia poruszanie się poza polem widzenia systemów przeciwnika lub przy ograniczonym narażeniu na ich działanie. Dotyczy to w szczególności niewielkich formacji śmigłowców, niekoniecznie przeznaczonych do desantowania na przykład pełnego batalionu, nie mówiąc już o większych jednostkach.
Warto też pamiętać, że luki w systemie OPL można poszerzyć poprzez wykrycie i eliminację jego elementów. Sprowadzając sprawę do najprostszego mianownika – od kiedy ukraińskie śmigłowce latają nisko, szybko, często korytami rzek i dolinami, ponoszone skutki działania systemów OPL tak zwanych „separatystów” zmalały de facto do poziomu sporadycznych uszkodzeń. Czerpiąc z tych doświadczeń, można skutecznie wykorzystać śmigłowce nawet na pierwszej linii, teoretycznie w polu działania systemów OPL przeciwnika przy odpowiednim rozpoznaniu i znajomości terenu.
Jakie śmigłowce dla polskiej armii?
Jeśli chodzi o śmigłowce uderzeniowe, to sprawa jest dość jasna. Obecnie dostępnych jest na rynku kilka konstrukcji, które mogą wypełnić zadania postawione przed programem „Kruk”. Decyzja zapadnie prawdopodobnie w równym stopniu w oparciu o względy taktyczno-techniczne, jak i polityczne.
Podobnie jasna jest kwestia w zakresie maszyn morskich i przeznaczonych dla Wojsk Specjalnych. Tu nowy sprzęt musi być wprowadzony w okresie 2-3 najbliższych lat albo jednostki utracą zdolności. Procedury zostały już uruchomione i oferenci są znani.
O wiele bardziej złożony jest temat innych typów maszyn przeznaczonych zwłaszcza dla wsparcia Wojsk Lądowych i formacji aeromobilnych. Niedawno obchodziliśmy 50. rocznicę przyjęcia do służby śmigłowców Mi-2, które obecnie dochodzą do kresu swych możliwości. Są to lekkie maszyny o masie startowej 3,5 tony. De facto w jednostkach ich zadania od lat przejmują 6,5 tonowe W-3 Sokół, które najprawdopodobniej staną się niebawem najlżejszym typem stosowanym bojowo. Jest to zgodne ze światowym trendem do zwiększania masy śmigłowców kwalifikowanych jako lekkie. Na wstępnym etapie jest też plan zakupu lekkiego śmigłowca Perkoz.
Obecnie Sokoły i Głuszce nie wymagają pilnej wymiany, ale docelowo powinny zostać zastąpione przez znacznie nowocześniejszą konstrukcję, której udźwig będzie wyższy przy zbliżonej masie startowej. Przez kolejnych kilkanaście lat mogą też służyć śmigłowce Mi-17, które pełnią obecnie rolę ciężkich i średnich maszyn transportowych, śmigłowców ratowniczych czy wsparcia.
Czytaj więcej: 50 lat Mi-2 w Wojsku Polskim. Czas na następcę?
De facto poza transportem żołnierzy realizują one jednak zadania typowe dla śmigłowców lżejszych, bardziej zwrotnych, ekonomiczniejszych w eksploatacji, a przede wszystkim – nowoczesnych i zgodnych ze standardami NATO. Docelowo więc wojsko nie powinno wymienić Mi-17 i Mi-8, ale wprowadzić nową kategorię maszyn: średnie o masie startowej rzędu 8-10 ton i znacznie cięższe śmigłowce transportowe o masie co najmniej 15-20 ton. Otwartą kwestią pozostaje jednak poziom nasycenia sił zbrojnych tego typu sprzętem i proporcje w liczebności różnych typów maszyn.
Czego potrzebuje Polska?
Polska, ze względu na swój status państwa granicznego NATO, zagrożenie ze Wschodu i w porównaniu z przeciwnikiem małe siły zbrojne, powinna postawić na dużą siłę ognia i wysoką mobilność. Stan floty śmigłowcowej nie może być dziełem przypadku ani spuścizny historycznej. Powinien natomiast być oparty na gruntownej analizie, uwzględniającej konieczność wybrania śmigłowców dopasowanych do zadań Sił Zbrojnych RP.
Postawienie na możliwe dużą liczbę śmigłowców uderzeniowych powinno być priorytetem. Pierwotny Plan Modernizacji Technicznej przewidywał zakup do 32 silnie uzbrojonych śmigłowców uderzeniowych, choć optymalna byłaby liczba nie mniej niż 48 maszyn. W ramach SPO deklarowano znaczący wzrost liczby śmigłowców szturmowych przewidzianych do pozyskania, ale realizacja tych zapowiedzi będzie możliwa raczej w długiej perspektywie.
Otwarte jest pytanie, czy zdolności w zakresie śmigłowców uderzeniowych powinny zostać osiągnięte wyłącznie przez zakup nowych maszyn, czy też zarówno program Kruk, jak i modernizację Mi-24. Za tym ostatnim rozwiązaniem przemawia choćby dążenie do utrzymania nawyków pilotów i czas potrzebny na osiągnięcie gotowości przez nowe maszyny – kilka lat po ich dostawie do jednostek, choć z drugiej strony będzie to dodatkowy koszt. Zaniechanie utrzymania zdolności istniejących śmigłowców szturmowych może jednak prowadzić do utraty wyszkolonego personelu i dalszego wydłużenia odtwarzania zdolności już po wprowadzeniu maszyn Kruk.
Jeśli chodzi o średnie i lekkie śmigłowce wielozadaniowe, to tutaj absolutne minimum powinny stanowić siły umożliwiające wsparcie działań bojowych wojsk aeromobilnych, czyli nie mniej niż 3-4 eskadry śmigłowców transportowych i wsparcia. Do tego należy dodać śmigłowce przeznaczone do zadań rozpoznawczych, poszukiwawczo-ratowniczych i ewakuacyjnych, czyli łącznie od 50 do nawet 100 śmigłowców średnich i nie mniej niż 30-40 lekkich lub lekko-średnich. W tej roli oraz w zadaniach wsparcia ogniowego przejściowo mogą służyć śmigłowce W-3 Sokół, zwłaszcza po podniesieniu do standardu W-3PL Głuszec, o ile zostaną wyposażone w przeciwpancerne pociski kierowane. Najmniej pilne, choć uzasadnione względami taktycznymi i strategicznymi, jest pozyskanie ciężkich śmigłowców transportowych.
W kontekście planowanej reformy systemu dowodzenia w każdej z trzech, a w przyszłości czterech, dywizji powinna znaleźć się brygada lotnictwa. Każda z nich powinna w optymalnej konfiguracji dysponować co najmniej 3 kluczami śmigłowców uderzeniowych, kilkoma eskadrami średnich i lekkich maszyn wielozadaniowych oraz kluczem ciężkich śmigłowców transportowych.
Czyniłoby to dywizję bytem w dużym stopniu samodzielnym pod względem realizacji działań lotniczych, takich jak wsparcie ogniowe, rozpoznanie, przerzut odwodów czy zadania MEDEVAC i C-SAR w sytuacji zwiększenia zapotrzebowania np. w wyniku szczególnie intensywnych walk skutkujących dużą ilością poważnie rannych wymagających pilnej ewakuacji. Posiadanie własnego, przypisanego lotnictwa zwiększałoby też elastyczność zastosowania i skracało czas użycia poprzez skrócenie drogi służbowej o kilka szczebli decyzyjnych. W razie potrzeby siły te mogłyby działać na rzecz innych związków taktycznych, prowadząc działania manewrowe nawet na terenie odciętym przez przeciwnika. To znacząco zwiększa zakres opcji dostępnych dla dowódców.
Równocześnie jednak powinno się bardzo poważnie wziąć pod uwagę zachowanie Kawalerii Powietrznej, a więc jednostek aeromobilnych mogących stanowić odwód o wysokiej mobilności dostępny dla dowódców szczebla operacyjnego. Pozostając poza strukturami dywizji, jednostki te powinny posiadać śmigłowce transportowe oraz maszyny wsparcia ogniowego a przewożone pododdziały należy nasycić bronią przeciwpancerną. Również ciężkie śmigłowce transportowe, gdy już zostaną pozyskane, powinny znaleźć się w co najmniej dwóch eskadrach o wysokiej autonomii. Tego typu formacje pozwalają na przerzut znacznej ilości sprzętu, w tym artylerii czy pojazdów, co powinno być prerogatywą dowództwa na wyższych szczeblach.
Czytaj więcej: Ambitne plany MON. Koncepcja Obronna przełomem ilościowym i jakościowym? [ANALIZA]
Należy mieć przy tym świadomość, że analiza ta nie odnosi się do priorytetów w zakresie pozyskiwania sprzętu dla sił zbrojnych jako takich, ale wskazuje argumenty dotyczące liczebności i składu komponentu śmigłowcowego w głównej mierze w wojskach lądowych. Dokładne jego określenie i wyznaczenie kierunków modernizacji powinno być bazą do dalszych działań, zarówno dla instytucji odpowiedzialnych za przygotowanie zakupów sprzętu, jak i przemysłu który powinien budować moce produkcyjno-badawcze w taki sposób, aby móc spełnić zdefiniowane potrzeby Sił Zbrojnych RP.